Klub poselski Nowoczesnej 7 czerwca wniósł do Sejmu projekt nowelizacji ustawy Kodeks Wykroczeń oraz ustawy – Prawo o ruchu drogowym. Jego celem ma być wprowadzenie surowszych sankcji dla kierowców za poruszanie się samochodami z niesprawnym albo wyciętym filtrem cząstek stałych. Zaostrzenie kar przewidziano także dla firm, które oferują usługi wycięcia albo modyfikacji filtra cząstek stałych.
Kara razy dziesięć
Projekt przewiduje, że właścicielowi, posiadaczowi, użytkownikowi lub prowadzącemu pojazd, którego stan techniczny narusza wymagania ochrony środowiska, ma grozić kara grzywny do 5 000 złotych. To oznaczałaby 10-krotny wzrost wysokości mandatu w stosunku do obecnie obowiązujących przepisów. Po drugie, taka sama grzywna grozić będzie osobom (docelowo – właścicielom warsztatów samochodowych), które będą oferować i wykonywać usługę polegającą na wycięciu filtra cząstek stałych albo dokonania innej modyfikacji, przez którą stan techniczny pojazdu zacznie naruszać wymagania ochrony środowiska. Ponadto, projekt nakłada obowiązek usunięcia pojazdu z drogi na koszt właściciela w przypadku stwierdzenia, że jego stan techniczny narusza wymagania ochrony środowiska.
Rząd też chce walczyć
Swój projekt przedstawiła opozycja, ale także rząd ostatnio nie zasypia gruszek w popiele. Wspomniana przez posłów Nowoczesnej „Procedura” opracowana została przez Instytut Transportu Samochodowego na zlecenie resortu infrastruktury. Zawiera ona szereg rekomendacji technicznych i prawnych, które mają pomóc wyeliminować proceder usuwania filtrów cząstek stałych z samochodów. – Ich wdrożenie spowoduje, że samochody kategorii M1 i N1 wyposażone w nowoczesne silniki o zapłonie samoczynnym o poziomie emisji Euro 5 i Euro 6, w których usunięto filtr cząstek stałych nie uzyskają pozytywnego wyniku badania okresowego. W efekcie właściciel pojazdu zostanie zmuszony do doposażenia pojazdu i przywrócenia jego kompletacji homologacyjnej. Wszystko to przełoży się na zmniejszenie emisji cząstek stałych do środowiska – przekonuje Instytutu Transportu Samochodowego. Jak poinformował nas resort infrastruktury, „Procedura” została włączona do prac legislacyjnych nad nowelizacją Prawa o ruchu drogowym (UC65) wdrażającą do polskiego prawa Dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/45/UE „w sprawie okresowych badań zdatności do ruchu drogowego pojazdów silnikowych i ich przyczep oraz uchylającą dyrektywę 2009/40/WE”. – Obecnie projekt ustawy jest rozpatrywany przez Komisję Prawniczą – poinformował IBRM Samar Szymon Huptyś, rzecznik Prasowy Ministerstwa Infrastruktury.
Po co komu filtr?
Jak przypominają autorzy projektu nowelizacji, do Polski sprowadza się obecnie ogromne ilości używanych samochodów z państw z Zachodniej Europy, ich duża część napędzana jest silnikami wysokoprężnymi Diesla. W latach 2016-2017 sprowadzono ok. 2 mln aut, w dużej mierze w wieku powyżej 10 lat. Trwający od lat ogromny wzrost liczby samochodów oraz fakt, że to pojazdy wyeksploatowane, mają fatalny wpływ na jakość powietrza. Używany samochód ze zużytym filtrem DPF emituje znaczące ilości cząstek stałych. Dlaczego zatem kierowcy tak się bronią przed ich wymianą na nowe? Kwestia filtra stwarza właścicielom pojazdów problemy z dwóch powodów. Po pierwsze, zainstalowanie nowego filtra jest drogie (kosztuje według posłów około 7-10 tys. złotych) i kompletnie nieopłacalne, biorąc pod uwagę ceny sprowadzanych aut. Po drugie, obecność filtra pogarsza osiągi pojazdu i podwyższa zużycie paliwa. W związku z powyższym filtry cząstek stałych są nagminnie usuwane, zastępowane atrapami oraz instalacjami, które oszukują oprogramowanie samochodów.
Nie ma kary ani miary
Na problemy związane z mała skutecznością walki z procederem wycinania filtrów zwracała także uwagę Najwyższa Izba Kontroli. W opublikowanym 29 kwietnia 2017 roku raporcie dotyczącym zanieczyszczeniu powietrza spalinami, Izba przypomniała, że warsztaty, które zajmują się wycinaniem filtrów DPF mogą nie obawiać się konsekwencji, gdyż policja nie kontroluje firm zajmujących się dokonywaniem niedozwolonych przeróbek układów wydechowych. – Teoretycznie na problemy naraża się właściciel pojazdu. Przepisy jasno określają, że jeżeli diagnosta stwierdzi brak filtra, nie może wbić pieczątki dopuszczającej samochód do ruchu. W praktyce jest to jednak niemożliwe do stwierdzenia – czytamy w raporcie NIK.
Źródło: https://www.samar.pl/__/3/3.a/98940/3.sc/11/Politycy-uderz%C4%85-w-szkodliwy-proceder—-.html?locale=pl_PL (dostęp 11.06.18) PEŁNA TREŚĆ ARTYKUŁU